wtorek, 14 stycznia 2014

Kolęda w dresie

Nasza pierwsza kolęda w nowym miejscu zamieszkania. Mieszkamy na wsi, więc obawiałam się trochę księdza, tudzież proboszcza. Ostatnimi czasy jakoś coraz mniej im ufam i nie mam jakoś przekonania do panów w sukienkach. Może gdyby byli bardziej dostępni dla ludzi, to kto wie.
Sytuacja jaka jest każdy wie, nie każdemu musi się to podobać.
Ksiądz na wsi (a bynajmniej u nas), zaczyna chodzić od godziny 9! W środku tygodnia. Przecież nikt nie pracuje, wzyscy czekają z wizytą. Jako chwilowo niepracująca matka na wychowawczym siedziałam z chłopakami w domu. No i czekam. Stół bez białego obrusa, bez świec, bez krzyża, nie mówiąc o wodzie święconej. Owszem, wszystko było gotowe, ale w pokoju obok, bo dzieci to by mi ze trzy razy ochrzciły chałupę. Myślę sobie, że najpierw przyjdą się zapowiedzieć, będę miała chwilę na ustrojenie stołu i już. A tu niespodzianka, ksiądz przyszedł, ja mówię, że nieprzygotowana jestem (jak w szkole), a on na to, że nie szkodzi :D
Odmówił modlitwę w towarzystwie ludzików lego rozrzuconych po dywanie, dzieci w rajtuzach, i ja w upaćkanych dresach :D
Generalnie był w porządku, sytuację zrozumiał, nie kazał przynosić krzyża mimo moich nalegań. Dzieci dostały cukierki. Jestem mile zaskoczona, aż szok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz